RSS

Archiwa miesięczne: Luty 2013

piątek II tygodnia Wielkiego Postu

->   kazanie rekolekcyjne

->   kazanie rekolekcyjne do druku

->   homilia

->    Droga Krzyżowa

Liturgia Słowa:

I czytanie: Rdz 37, 3-4. 12-13a. 17b-28

Psalm resp.: Ps 105(104), 16-17. 18-19. 20-21 (R.: por. 5a)

werset: J 3,16

Ewangelia: Mt 21, 33-43. 45-46


Centralne wydarzenie historii ludzkości

Józef, najmłodszy z synów Izraela (Jakuba) jest archetypem Jezusa, który cierpi dla zbawienia swojego ludu. Sprzedany w niewolę za 20 sztuk srebra miał w przyszłości przyczynić się do ocalenia Ludu Bożego. Ewangelia w sposób jeszcze bardziej ewidentny -w przypowieści o winnicy- mówi o losie Syna Bożego, Który posłany przez Ojca ma być zabity dla zbawienia ludzi (Mt 17: 22-23; Mk 8:31). Cała zresztą liturgia Wielkiego Postu jest przygotowaniem do Misterium Paschalnego – Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa.

To co powyżej tak ładnie i gładko mi się napisało, to kilka bardzo okrągłych i teologicznie poprawnych zdań.

I co z tego?

Czy my zdajemy sobie z tego sprawę, że ta właśnie Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie jest absolutnym centrum, punktem kluczowym całej historii ludzkości? Nie ma, nie było i nie będzie wydarzenia większego i ważniejszego niż to, które dokonało się w Wielki Piątek na Golgocie i w niedzielę Zmartwychwstania!  Czy my zdajemy sobie z tego sprawę? Zanurzeni w codzienności, uwikłani w sprawy dnia powszedniego nie mamy czasu, okazji i możliwości, aby się nad tym zastanowić, a przecież jest to wydarzenie, które i dla naszego (mojego!) życia ma i być powinno (!) punktem centralnym i szczytowym. Skoro bowiem Bóg z miłości do człowieka, Syna swego nie oszczędził, ale Go za nas (za mnie i za ciebie) wydał (J 3:16; 1J 4:9; Rz 8:3;Gal 4:4) to czyż może być dla mnie coś ważniejszego, coś bardziej znaczącego, a zarazem coś bardziej wstrząsającego?

Co trzeba zrobić, aby ta prawda o Miłości Boga do człowieka, dotarła do mnie z całą wyrazistością i siłą? Jakich trzeba użyć środków, abym o tym fakcie pamiętał nie tylko w czasie Wielkiego Postu i Wielkanocy?

Okrągłe, teologiczne zdania z początku komentarza nie mają żadnego sensu, jeśli Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa nie są rzeczywiście i naprawdę centrum mojego życia.

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 28 lutego, 2013 w bieżące

 

czwartek II tygodnia Wielkiego Postu

-> kazanie rekolekcyjne

->   kazanie rekolekcyjne do druku

->   homilia


Liturgia Słowa:

I czytanie: Jr 17,5-10

Psalm resp.: Ps 1, 1-2. 3. 4 i 6 (R.: por. Ps 40(39), 5a)

werset: Łk 8,15

Ewangelia: Łk 16, 19-31

Bogactwo zaślepia

Największym niebezpieczeństwem współczesnego człowieka jest pełne pychy przekonanie, że jest samowystarczalny. To przekonanie, że swoimi siłami i środkami sam potrafi się zbawić widoczne jest w postawie bogacza z dzisiejszej Ewangelii, ale także w postawie innego bogacza, który stwierdził wprost: „I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!” (Łk 12:15-21). Ale taka pełna pychy i zadufania postawa jest widoczna także współcześnie. Człowiek człowiekowi staje się coraz bardziej wilkiem.  Bogaci stają się coraz bogatsi, a ubodzy coraz biedniejsi. Według raportu ONZ za 2003 rok, 250 najbogatszych ludzi świata posiada tyle, co biedniejsza połowa ludzkości (ponad 3 miliardy ludzi). Jednych stać na diamentową obrożę za 50 tysięcy dolarów dla ulubionego pieska, a jednocześnie na świecie co 4 sekundy ktoś umiera z głodu. W 2003 roku kraje bogate przekazały na pomoc dla ubogich zaledwie 0,25% swojego dochodu. To nie są nawet okruchy spadające ze stołu bogaczy! A wystarczy przecież spojrzeć na to, co dzieje się w naszym społeczeństwie, gdzie w tej samej rodzinie jednych stać na luksusowe zagraniczne wycieczki, podczas gdy innych nie stać na zakup zimowych butów dla dzieci. Bogactwo i dobrobyt czyni ślepymi tak wielu spośród nas. To jest jakaś przerażająca, straszliwa choroba, która dosięga wielu spośród tych, którym się powiodło. Ludzie zapominają, że do grobu nie zabiorą ze sobą nic, albo jeśli już cokolwiek, to właśnie to, co rozdali ubogim.

Rodzą się trzy pytania:

„Jak się ustrzec przed tą chorobą ślepoty, spowodowanej wiarą w  samowystarczalność?’

„Czy jest na tę ślepotę jakieś remedium, jakieś lekarstwo?”

i najważniejsze: „Czy ja sam przypadkiem nie jestem już chory i ślepy?”

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 27 lutego, 2013 w bieżące

 

środa II tygodnia Wielkiego Postu

->   kazanie rekolekcyjne

->   kazanie rekolekcyjne do druku

->   homilia


Liturgia Słowa:

I czytanie: Jr 18,18-20

Psalm resp.: Ps 31(30), 5-6. 14. 15-16 (R.: 17b)

werset: J 8,12b

Ewangelia: Mt 20, 17-28

Dwie drogi

Dzisiejsze czytania przedstawiają nam dwie drogi, jakie otwierają się przed każdym z nas. Jedna z nich to droga „władców i wielkich tego świata, którzy dają odczuć swą władzę” (Mt 20:25; Mk 10:42). To droga tych, którzy knują, spiskują, prowadzą politykę, to droga tych, którzy prześladowali Jeremiasza i tych, którzy ostatecznie ukrzyżowali Chrystusa. Tę drogę i my znamy z naszej codzienności. To droga ludzi butnych, zarozumiałych, aroganckich i przewrotnych, robiących interesy i karierki. Tacy ludzie nigdy nie zrozumieją Dobrej Nowiny i Jej najgłębszego posłannictwa. To droga wiodąca –ostatecznie- do nikąd, droga pychy, egoizmu, pogardy dla innych. I druga droga, proponowana przez Chrystusa, droga pokory, droga służby innym, droga ostatnich niezaszczytnych miejsc. Droga pogardzana i niedoceniana we współczesnym świecie, lekceważona a nawet wyśmiewana. To droga Jeremiasza, droga Izajasza, droga proroków, droga św. Jana Chrzciciela i droga samego Chrystusa, „Który uniżył samego siebie przyjąwszy postać sługi” (Flp 2:6-8)

Oczywiście ta pierwsza wydaje się bardziej pociągająca i bardziej ludzka, współgrająca z naszą potrzebą akceptacji i samo-potwierdzenia. Ta druga wydaje się iść pod prąd nie tylko współczesnej modzie, ale zaprzeczać naszemu ludzkiemu pragnieniu bycia kimś, a nawet negować zdrowy rozsądek. Tylko, że tak na dobrą sprawę, to cała Ewangelia jest zaprzeczeniem zdrowego rozsądku. Bo cóż powiedzieć o propozycji Chrystusa: „Kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż …” (Łk 9:23) albo o tym -wcale nie zdroworozsądkowym- stwierdzeniu: „kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16:25). Co powiedzieć o Mistrzu, Który umywa nogi swoim uczniom (J 13:1-16)? Co w końcu powiedzieć o Bogu, Który pozwala się człowiekowi przybić do krzyża? Gdzie tu zdrowy rozsądek i gdzie ludzka logika?

Ty także masz dwie drogi przed sobą … którą wybierzesz?

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 26 lutego, 2013 w bieżące

 

wtorek II tygodnia Wielkiego Postu

->   kazanie rekolekcyjne

->   kazanie rekolekcyjne do druku

->   homilia

Liturgia Słowa:

 

I czytanie: Iz 1,10.16-20,27-28.31

Psalm resp.: Ps 50(49), 8-9. 16bc-17. 21 i 23 (R.: por. 23b)

werset: Ez 18,31

Ewangelia: Mt 23, 1-12

Pokora

Bardzo trudne słowo: „pokora”, kojarzy nam się zazwyczaj z nieudolnością i słabością, z nijakością i biernością. A ono jest właśnie tematem przewodnim dzisiejszych czytań. Pokora nie jest pojęciem popularnym w naszej cywilizacji, nastawionej raczej na błyskotliwą karierę i krzykliwą reklamę. Kto nie umie się zareklamować, nic nie osiągnie i będzie zawsze wlókł się w ogonie. Trzeba umieć docenić swoją wartość, trzeba umieć ukryć swoje słabości, a nawet przedstawić je jako pozytywy. Pokora, to cnota pogardzana i zapomniana w świecie szybkiego sukcesu.

A przecież św. Teresa z Avilla powiedziała, że „pokora jest potrójną prawdą; prawdą o mnie wobec Boga, wobec bliźniego i wobec samego siebie”. Pokora więc nie umniejsza moich wartości, ale też nie przedstawia negatywów jako czegoś pozytywnego. Tylko w pokornej prawdzie o sobie samym mogę dostrzec wszystkie moje zalety, a dostrzeżone wady skorygować. W przeciwnym wypadku narażam się na niebezpieczeństwo życia w zakłamaniu. I to właśnie zarzuca Chrystus w dzisiejszej Ewangelii słuchającym Go faryzeuszom, życie w zakłamaniu! To jest także niebezpieczeństwo współczesnego człowieka żyjącego w świecie nastawionym na spektakularny sukces.

Co więcej, pokora ustawia właściwą hierarchię wartości. Człowiek pokorny zna swoje zalety i umie je wykorzystać, ale także  zna swoje wady i chce je korygować, bo wie, że zawsze jest jeszcze więcej tego, co powinien naprawić, niż tego co już osiągnął. Tak rozumiana pokora ustawia dobra duchowe i ludzkie przed materialnymi, ustawia drugiego człowieka przede mną samym, a na pierwszym miejscu ustawia przede wszystkim Boga. Jest to dokładnie odwrotnie do tego co widzimy w dzisiejszym świecie, gdzie najpierw jestem ja, później ewentualnie inni, a gdzieś na szarym końcu, prawie niezauważalny, Bóg. A efekty takiej -opartej na pysze aroganckiej gradacji- są wszędzie dostrzegalne. Czy nie warto przemyśleć i przemeblować swojego życia kierując się właśnie pokorą (która jest prawdą), a nie pychą, która jest życiem w zakłamaniu? (Iz 57:15; Jk 4:6)

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 25 lutego, 2013 w bieżące

 

poniedziałek II tygodnia Wielkiego Postu

->   kazanie rekolekcyjne

->   kazanie do druku

->   homilia

Liturgia Słowa:

I czytanie: Dn 9,4b-10

Psalm resp.: Ps 79(78), 8. 9. 11. 13 (R.: por. Ps 103(102), 10a)

werset: Am 5,14

Ewangelia: Łk 6, 36-38

Miłosierdzie

W encyklice „Dives in Misericordia” („Bogaty w miłosierdziu swoim Bóg”) wydanej ponad 25 lat temu, Papież Jan Paweł II przypomina, że Miłość jest większa niż grzech. Mówiąc o dramacie współczesnego człowieka Papież wielokrotnie podkreśla, że nie ma sytuacji bez wyjścia i że w każdym czasie, w każdej epoce Bóg w swoim nieskończonym Miłosierdziu przychodzi człowiekowi z pomocą, o ile tylko człowiek jest zdolny uznać swoją słabość i grzeszność. Rolę Miłosierdzia Bożego w życiu chrześcijanina uwypuklają także ustanowione przez tegoż Papieża kult i święto Bożego Miłosierdzia, które obchodzić będziemy w I niedzielę po Wielkanocy.

Jednak oczekiwanie i nadzieja Bożego Miłosierdzia -jak wskazują dzisiejsze czytania liturgiczne- nie może być czekaniem na cud. Oczekując miłosierdzia, sami to miłosierdzie musimy świadczyć i okazywać innym. Miłosierdzie nie jest wyrazem słabości, ani fałszywie rozumianej postawy tolerancji i zgadzania się na zło. Okazując miłosierdzie, przebaczając, darując nie zgadzam się na zło i zło potępiam, ale daruję i przebaczam człowiekowi. Oczywiście takie przebaczenie domaga się najpierw i przede wszystkim jasnego i klarownego osądu moralnego. Osądzając jednak czyny nie potępiam człowieka. Oczekując Bożego Miłosierdzia sam także poddaję się temu jasnemu osądowi etycznemu i widzę ogrom swoich grzechów, tak jak pokazuje to pierwsze dzisiejsze czytanie. Tylko wtedy „bogaty w miłosierdziu swoim Bóg” może mi to miłosierdzie okazać.

Przypowieść o miłosiernym ojcu (Łk 15:11-32), czy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10:30-37) doskonale ukazuję ideę przewodnią dzisiejszych czytań. Bądź i ty miłosierny, abyś sam mógł miłosierdzia dostąpić.

komentarz alternatywny

nie potępiaj …

Nie osądzaj ! Nie potępiaj innych tak pryncypialnie i zdecydowanie.

Ja widzę to, czego ty nie widzisz.

Ja widzę serce człowieka.

I wielu spośród tych, których ty potępiasz i niszczysz miażdżącą krytyką, ja widzę zdecydowanie lepiej niż ciebie. (Mt 7:1-5).

Obyś się nie zdziwił -w dniu sądu- widząc po mojej prawej stronie, zdążających ku niebu tych, których ty tak zdecydowanie potępiłeś, kiedy jednocześnie ty sam znajdziesz się wśród potępionych. (Mt 25:31-46)

Obyś się nie zdziwił, bo „miarą jaką ty mierzysz taką samą i tobie odmierzą”. (Mk 4:24;

Nie potępiaj, nie wydawaj tak jednoznacznych i niszczących sądów, tylko na podstawie domysłów i plotek, bo może się okazać, że sądzisz surowiej ode mnie (Jk 4:11-12), ale sądzisz nie innych lecz właśnie siebie samego.

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 24 lutego, 2013 w bieżące

 

II Niedziela Wielkiego Postu

->   kazanie rekolekcyjne

->   kazanie do druku

->   kazanie pasyjne

-> homilia

 

Liturgia Słowa:

I czytanie: Rdz 15,5-12.17-18

Psalm resp.: Ps 26(27), 1. 7-8. 9. 13-14 (R.: por 1a )

II czytanie: Flp 3,17-4,1

Werset: Łk9,35

Ewangelia: Łk 9,28-36

 

oto jestem …

Bóg tak głęboko wchodzi w historię człowieka, że staje się jednym z nas (1Tm 2:5). A robi to nie dla siebie, nie po to, że Jemu jest to potrzebne, ale dla człowieka. On nie tylko stał się jednym z nas, On stał się, On nadal jest dla nas. Ta bliskość i obecność Boga wyraża się szczególnie w drugim dzisiejszym czytaniu, ale -na dobrą sprawę- całe Pismo Św. jest historią Boga, który jest z człowiekiem i dlaczłowieka. Kiedy Chrystus na górze Tabor objawia swoją boskość, to czyni to także dla człowieka, chcąc przygotować swoich uczniów na chwilę ostatecznej próby, ale zarazem pokazać, że oto Bóg jest z człowiekiem.

Pozostaje jednak pytanie: „Czy ja jestem zdla Boga? Czy jak Abraham potrafię w ekstremalnych warunkach zaufać Bogu do końca i odpowiedzieć –jak on, ojciec wierzących- oto jestem? To bycie Boga zdla człowieka wyraziło się najpełniej w męce i śmierci Chrystusa na Krzyżu. Tutaj Bóg poszedł niejako „na całość”. Tutaj pokazał, jak bardzo jest z nami i dla nas.

A ze strony człowieka, jaką mamy odpowiedź? Mamy Abrahama, z jego dwukrotnym „oto jestem”, mamy Samuela z jego „oto jestem przecież mnie wołałeś” (1 Sm 3:4), mamy Izajasza i jego słowa „oto jestem, poślij mnie” (Iz 6:8) i mamy Maryję z Jej pełnym zaufania „fiat, oto ja służebnica Pańska” (Łk 1:38). Czy nie warto zadać sobie pytania: „A ja? Gdzie ja jestem? Dla kogo lub dla czego jestem? Po co ostatecznie żyję?” Bo bardzo często tylko pozornie jestem, choć w rzeczywistości tylko wegetuję walcząc nawet z samym sobą.

Św. Paweł mówi: „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8:31) No właśnie, Bóg na pewno jest ze mną, tylko że ja sam mogę być przeciwko sobie, jeśli na Boże wołanie nie odpowiadam jak Abraham, jak Samuel, jak Izajasz, jak Maryja „oto jestem”.

kazanie alternatywne

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 23 lutego, 2013 w bieżące

 

sobota I tygodnia Wielkiego Postu

sobota I tygodnia Wielkiego Postu

-> kazanie rekolekcyjne

->   kazanie do druku

->   homilia

Liturgia Słowa:

I czytanie: Pwt 26, 16-19

Psalm resp.: Ps 119(118), 1-2. 4-5. 7-8 (R.: por. 1)

werset: 2 Kor 6, 2b

Ewangelia: Mt 5, 43-48

Prawo Boże w naszym sercu

Zastanawiająca jest powszechność i ponadczasowość prawa naturalnego, zapisanego w naszych sumieniach (Hbr 8:10; 2 Kor 1:22). Mimo wielu usilnych starań i wysiłków człowiek nie jest w stanie tego Bożego głosu całkowicie zniszczyć. Może go zagłuszyć, może go negować, może się złościć i protestować, ale jego sumienie i tak będzie mu zawsze mówiło, co jest, a co nie jest dobre. Może więc zamiast walczyć ze swoim sumieniem należałoby raczej posłuchać jego głosu? Prawo Boże nie jest czymś zewnętrznym w stosunku do mnie, nie jest czymś narzuconym, ale czymś wrodzonym, w co zostałem wyposażony, jako człowiek i nie mogę pozostać człowiekiem, jeśli chcę z siebie to prawo usunąć, wyrwać, wykorzenić (Rz 2:15). Walka z własnym sumieniem, z prawem Bożym zawartym w moim wnętrzu jest więc na dobrą sprawę walką z samym sobą i nie może przynieść nic innego, jak stopniową dezintegrację, rozbicie i w ostateczności zniszczenie samego siebie. I to jest to, co widzimy u tak wielu nam współczesnych. A czy ja sam, nie próbuję tak właśnie walczyć z sobą samym? Czy nie zagłuszam i nie niszczę w sobie owego Bożego głosu, który powołuje mnie do świętości i doskonałości?

Okres Wielkiego Postu to także czas odkrywania w sobie mojego ostatecznego przeznaczenia i powołania. Jestem dzieckiem Bożym, powołanym do tego, aby się do Boga coraz bardziej upodabniać, aby stawać się doskonałym, jak doskonały jest Ojciec mój w niebie. I nie jest to zewnętrzny przymus, czy nakaz, ale moje najbardziej wewnętrzne „ja”, moja najgłębsza i najbardziej ludzka natura. Trzeba ją tylko odkryć i pielęgnować, trzeba umieć ją rozpoznać i dać się jej kierować w życiu codziennym. A wtedy będę żył w zgodzie z samym sobą i będę naprawdę szczęśliwy. Warto o tym pomyśleć, szczególnie w czasach, kiedy zewsząd słyszymy głosy negujące istnienie tego Bożego prawa, obecnego w ludzkim sumieniu. Warto to przemyśleć w czasach, kiedy moralność zastąpiono hedonizmem, a  etykę filozofią sukcesu i hołdowania zwierzęcym potrzebom ciała. Człowiek nie jest zwierzęciem i oprócz ciała ma także duszę i warto, aby o tym nie zapominał. A może warto też spróbować iść za tym wewnętrznym głosem, bo to właśnie jest droga do prawdziwego samo-spełnienia (Ps 1:1-4).

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 22 lutego, 2013 w bieżące

 

piątek I tygodnia Wielkiego Postu

-> kazanie rekolekcyjne

-> Droga Krzyżowa

-> Kazanie rekolekcyjne do druku

-> homilia

Liturgia Słowa:

I czytanie: Ez 18, 21-28

Psalm resp.: Ps 130(129), 1-2. 3-4. 5-7a. 7bc-8 (R.: por. 3)

werset: Ez 33, 11

Ewangelia: Mt 5, 20-26

 

Tworzyć cywilizację życia

Okres Wielkiego Postu, to nie tylko okres pojednania się z Bogiem, uznania swojej grzeszności wobec Niego, ale to także czas pogodzenia się z bliźnim. To czas kiedy mamy okazję zobaczyć i ponaprawiać również nasze międzyludzkie relacje. Ileż jest w nich pychy, arogancji, zarozumialstwa, chęci wywyższania się i dominowania? Ileż ludzkiej zazdrości, zawiści, chęci zemsty, ileż obojętności, lekceważenia, egoizmu, ileż nieuzasadnionej złości, czy pogardy? A nasze ustawiczne pretensje i żale, nasze narzekania i utyskiwania, nasze wieczne niezadowolenie, krytyka innych, dokuczanie i małostkowe wypominanie ich potknięć. Czy to wszystko służy budowaniu Królestwa Bożego? (Gal 5:19-23)

To wszystko czeka na uleczenie. To wszystko jest jak boląca, nie zaleczona rana, czekająca na uzdrowiciela. Cóż z tego, że uczestniczymy w niedzielnej Mszy Św., że odmawiamy nasze poranne i wieczorne paciorki, że przystępujemy nawet do Sakramentów, skoro w naszych międzyludzkich stosunkach nic się nie zmienia, skoro nie umiemy wybaczyć, nie umiemy się pogodzić?

Pamiętamy wszyscy te kilka podniosłych dni choroby i śmierci Papieża Jana Pawła II sprzed prawie roku. Pamiętamy te piękne gesty pojednania i te wzniosłe uczucia, jakie nas wtedy wypełniały. I co z tego do dzisiaj pozostało? Ileż z tych dobrych postanowień zostało zrealizowanych, a ile się rozmyło w nijakości? Czy rzeczywiście nasza cywilizacja staje się cywilizacją życia i Miłości, przebaczenia i wzajemnej pomocy, czy raczej nie jest nadal cywilizacją przemocy, egoizmu i wrogości, wzajemnych urazów i uprzedzeń?

Zastanówmy się i odstąpmy od naszych grzechów, a wejdziemy w cywilizację życia i kulturę życzliwości. Aby uzyskać Boże przebaczenie, pogódź się ze swoim bratem szybko (Mt 5:25). Nie zwlekaj, nie odkładaj, nie usprawiedliwiaj się. Cywilizacja życia nie spadnie z nieba w sposób cudowny. Tylko Ty i ja możemy ją zbudować szczerym wysiłkiem pojednania i wzajemnego wybaczenia.

To także jest wielkopostne zadanie.

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 21 lutego, 2013 w bieżące

 

czwartek I tygodnia Wielkiego Postu

-> kazanie rekolekcyjne

-> kazanie do druku

-> homilia

Liturgia Słowa:

I czytanie: Est (Wlg) 14, 1. 3-5. 12-14

Psalm resp.: Ps 138(137), 1-2a. 2bc-3. 7c-8 (R.: por. 3a)

werset: Ps 51(50), 12a. 14a

Ewangelia : Mt 7, 7-12

Czy i jak się modlić?

Jak mamy się modlić, aby modlitwa nasza była miła Bogu i skuteczna? (Łk 11:1-13) Dla wielu ludzi modlitwa stała się synonimem zmarnowanego czasu. Niektórzy twierdzą, że modlą się tylko ludzie słabi i niezdolni do działania. Według innych modlitwa jest zawracaniem głowy Panu Bogu i odwracaniem uwagi od rzeczywistości doczesnej, czy alienacją. I takie obiegowe opinie krążą nawet wśród katolików. Czy tak jest rzeczywiście? Czym naprawdę jest modlitwa?

Tomasz Merton w swojej książce „Nikt nie jest samotną wyspą” pisze: „Każda prawdziwa modlitwa głosi w jakiś sposób naszą zależność od Pana życia i śmierci. Stwarza więc również głęboki żywotny kontakt z Tym, którego znamy, nie tylko jako Pana, ale jako Ojca. Jesteśmy naprawdę wtedy, kiedy się dobrze modlimy.”

I coś w tym jest, bo rzeczywiście dopiero dobra modlitwa pozwala nam naprawdę być, poprzez osobisty kontakt z Bytem Absolutnym, z Bogiem, Który Jest (Rdz 32:26). Oczywiście ktoś, kto nigdy tak się nie modlił, nigdy nie będzie zdolny doświadczyć owego fundamentalnego aktu bytowania wypływającego z kontaktu z Bogiem. Modlitwa to nie litania próśb, nie lista potrzeb, które chcemy z Bogiem załatwić, nawet nie dziękczynienie czy pobożny akt uwielbienia. To stawanie wobec Tego, Który Jedyny JEST (Wj 3:14), to zasilanie rozładowanych baterii, to czerpanie ze Źródła istnienia. Można by nawet powiedzieć, że modlitwa to uświadamianie sobie, że jesteśmy zanurzeni w Bogu, jak ryba w wodzie, jak twierdził św. Augustyn.

Kontynuując, Merton dodaje: „Im mniej człowiek jest zdolny do istnienia, tym więcej ma zajęć. Staje się swoim własnym poganiaczem, cieniem, który popędza drugi cień aż do zamęczenia go na śmierć.” I rzeczywiście to właśnie widzimy w dzisiejszym świecie. Ludzie nie istnieją, ale wegetują, stale się gdzieś spieszą, bo się nie modlą, bo nie mają czasu na modlitwę, a tym samym nie mają czasu na istnienie. Tacy ludzie wmówili sobie, że być to mieć, posiadać. Im modlitwa jest niepotrzebna. Ale tak naprawdę, czy oni istnieją, czy tylko wegetują?

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 20 lutego, 2013 w bieżące

 

środa I tygodnia Wielkiego Postu

-> kazanie rekolekcyjne

 

-> kazanie do druku

->   homilia

Liturgia Słowa:

I czytanie: Jon 3, 1-10

Psalm resp.: Ps 51(50), 3-4. 12-13. 18-19 (R.: por. 19)

werset: Jl 2, 13

Ewangelia : Łk 11, 29-32

Ojciec czeka

Pokuta i nawrócenie, to tematy, które ustawicznie będą powracać w okresie Wielkiego Postu. Czy tylko po to abyśmy się masochistycznie gnębili poczuciem naszych grzechów i ułomności? Czy Panu Bogu zależy na naszym samoudręczeniu? Czy nie jest raczej tak, że świadomość naszych grzechów uczy nas mądrości i pokory, stawia nas w prawdzie (Ps 25:11)?

W jednym z wywiadów Kard. G. Danneels (prymas Belgii) mówi: „Zaniechanie praktyk religijnych a szczególnie spowiedzi to raczejuniwersalny problem kryzysu poczucia grzechu w Europie. Sens grzechu przestaje istnieć, bo człowiek uważa, że jest samowystarczalny i sam określa, co jest dobre, a co złe. Jest to fundamentalny kryzys religijny.” I jest w tym jakaś przerażająca prawda. Człowiek współczesny zadufany i zapatrzony w siebie i w swoje ogromne możliwości techniczne nie chce słyszeć o grzechu, o winie, o pokucie i potrzebie nawrócenia. Wzdraga się przed tymi pojęciami i najchętniej słowa te wymazałby ze słowników. Czy jednak czyni go to szczęśliwszym? Samowystarczalny człowiek, pełen pychy i zarozumiałości nie jest niestety w stanie poradzić sobie ze swoim własnym grzechem i słabością. I na nic nie przyda się udawanie, że grzechu nie ma. Nie pomagają psychoterapeuci i psychiatrzy, lekarze i seanse psychoanalizy. Psychoanalityk może pomóc, ale nie może powiedzieć: „przebaczam ci”. To jest różnica między psychoanalitykiem, a łaską. Oczywiście trzeba wierzyć. Bez wiary to rzeczywiście nie ma sensu.

Przypominanie więc o pokucie i potrzebie nawrócenia w okresie Wielkiego Postu nie ma na celu gnębienia nas, ale daje raczej możliwość spotkania z Miłosiernym Ojcem, który czeka na marnotrawnego syna i nie pozwala mu nawet dokończyć spowiedzi, lecz rzuca mu się z radością na szyję i całuje z ojcowską miłością. Ilekroć mamy kłopot z przyjęciem tej trudnej prawdy o nawróceniu trzeba nam przypomnieć sobie ową niesamowicie wzruszającą przypowieść o synu marnotrawnym, a raczej o Miłosiernym Ojcu (Łk 15:11-32) Ale też warto pamiętać, że punktem zwrotnym całej przypowieści i kluczem do niej jest refleksja owego marnotrawnego syna: „Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie” (Łk 15:18) Nie mógłby ojciec okazać synowi swej przebaczającej miłości, gdyby ten nie ruszył w drogę powrotną.

A jak daleko ty zawędrowałeś? Wiedz, że zawsze jest jeszcze możliwość powrotu! Ojciec czeka …

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 19 lutego, 2013 w bieżące

 

Tagi: